Historie Instrumentów
Lutnik, którego warsztat stał przy ul. Wodnej, zwykł mawiać, że w każdym kawałku drewna uśpiona jest piosenka. Kiedy patrzymy dziś na jego czternastowieczną violę da gamba, trudno nie zgodzić się z tym poetyckim wyobrażeniem. Drewno jaworowe, staranne klejenie i misterne zdobienia rozetą przypominają, że instrument był czymś więcej niż narzędziem – był towarzyszem podróży w dźwięk. W świecie bez elektryczności skrzypce czy teorba stanowiły głos człowieka, który musiał wznieść się ponad monotonny stukot kół furmanki. Oddech, palce, rezonans – to cały łańcuch, który prowadził dźwięk do serc słuchaczy. Dziś konserwatorzy, wyposażeni w lampy UV i bezkwasowe bibuły, przywracają dawnym instrumentom pełnię blasku, choć każdy odprysk lakieru i każda rysa pozostały świadectwem licznych podróży, wesel i świąt.
Podczas koncertów nasi artyści grają na kopiach, by oryginały mogły bezpiecznie odpoczywać w kontrolowanej temperaturze muzealnych depozytów. Ale zanim unikatowa lutnia trafiła do gabloty, przebyła drogę z Florencji, gdzie wyrzeźbiono jej pudło rezonansowe, przez Wiedeń, gdzie dodano jej struny z owczych jelit, aż do Poznania, gdzie w 1654 roku wyśpiewała pierwszą polską arię miłosną. Ta historia nie jest wyjątkowa – każdy instrument ma własną biografię pełną wędrówek, zmian właścicieli i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Poznańskie archiwa kryją rachunki za renowację klawesynu, w których oprócz kosztu drewna figuruje pozycja „sztukowanie duszy instrumentu”. Trudno o piękniejszą metaforę tego, czym naprawdę jest nasza praca.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się, jak zachować odpowiednie warunki przechowywania dla domowej kolekcji płyt winylowych lub jak naprawić pęknięty smyczek, napisz do nas przez formularz kontaktowy. Chętnie podzielimy się wskazówkami, bo wierzymy, że każdy z nas może zostać strażnikiem dźwiękowego dziedzictwa.